Przeżyłam kontrolę z urzędu. Przeżyję i poród. Ostatnio ogarnia mnie przypływ optymizmu. I wiecie co zasada wierzę, że mi się uda naprawdę się sprawdza!!! 05.06.13 uczestniczyłam w warsztatach "Mamo to ja" w Olsztynie w Hotelu Omega. Oczywiście same spotkanie to była jedna wielka reklama i o zgrozo trwająca 3,5h. I ja - ta co tak nienawidzi reklam w telewizji, dobrowolnie słuchałam marketingowej papki. Oczywiście mój mózg wszystko filtrował z kosmiczną prędkością i zapisywał tylko wybiórcze informacje. Ale nie o tym mowa, a o wierze, że mi się uda. No bo jak to bywa na sponsorowanych imprezach był i konkurs. No i ja uwierzyłam, że wygram i wygrałam. Co prawda nie pierwszą nagrodę, ale 10 z rzędu, ale co tam sukces jest i poduszkę małego podróżnika mam :)
... No tak, ale żeby nie było tak kolorowo, kończę pisać tego posta tydzień później i mój nastrój zmienił się diametralnie. Dopada mnie stres i poczucie, że nie w pełni daję komfortowe warunki rozwoju dla mojego synka. Mam poczucie winy jak się denerwuję, albo stresuję. Wtedy wyobrażam sobie, że mój maluszek chowa się w najgłębszą czeluść mego brzucha i czeka, aż wszystko wróci do normy. Dziewczyny-Mamy Wy też tak miałyście?
... Hmm minął następny tydzień. Ten post jest wyjątkowo rozległy w czasie. Jest już lepiej. To znaczy póki co znalazłam sposób na spokój ducha i znowu dużo się uśmiecham i czuję, że synek też ma się dobrze. To pewnie swego rodzaju afirmacja. Ale pomaga. Radość mamy równa się radości brzucha. Tak więc czerpiemy energię ze spacerów, wygrzewamy się na słońcu i snujemy plany na przyszłość. Teraz moją głowę zajmuje głównie temat wakacji, już z maluchem po drugiej stronie brzucha. Wyobrażam sobie naszą czwórkę: Ja, Tata, Syn i Lula (właśnie chyba nie widzieliście jeszcze mojego psa - zaraz to nadrobię :) na jakiejś dzikiej plaży w Chorwacji. Wierzę, że moje marzenie się spełni!!! Miłego dnia życzę. Peace and love :)
Lula:
Moja wygrana:
i utwór na dziś:
... No tak, ale żeby nie było tak kolorowo, kończę pisać tego posta tydzień później i mój nastrój zmienił się diametralnie. Dopada mnie stres i poczucie, że nie w pełni daję komfortowe warunki rozwoju dla mojego synka. Mam poczucie winy jak się denerwuję, albo stresuję. Wtedy wyobrażam sobie, że mój maluszek chowa się w najgłębszą czeluść mego brzucha i czeka, aż wszystko wróci do normy. Dziewczyny-Mamy Wy też tak miałyście?
... Hmm minął następny tydzień. Ten post jest wyjątkowo rozległy w czasie. Jest już lepiej. To znaczy póki co znalazłam sposób na spokój ducha i znowu dużo się uśmiecham i czuję, że synek też ma się dobrze. To pewnie swego rodzaju afirmacja. Ale pomaga. Radość mamy równa się radości brzucha. Tak więc czerpiemy energię ze spacerów, wygrzewamy się na słońcu i snujemy plany na przyszłość. Teraz moją głowę zajmuje głównie temat wakacji, już z maluchem po drugiej stronie brzucha. Wyobrażam sobie naszą czwórkę: Ja, Tata, Syn i Lula (właśnie chyba nie widzieliście jeszcze mojego psa - zaraz to nadrobię :) na jakiejś dzikiej plaży w Chorwacji. Wierzę, że moje marzenie się spełni!!! Miłego dnia życzę. Peace and love :)
Lula:
Moja wygrana:
http://www.materacyk.pl/pl/produkty/dodatki/poduszka-podroznik.html |
i utwór na dziś:
zmienne nastroje i mnie dopadły, chociaż brzuszka nie mam...
OdpowiedzUsuńtzn. nie takiego jak ty :) gorsze dni muszą byc, dumanie i wahania... dzięki nim później są te lepsze dni :)
Co do Lunki, piękne imie-właśnie adoptowalismy kotka i też Luna się nazywa :D
p.s.gratuluje wygranej w konkursie ;)
Kochana, afirmacja i pozytywne myślenie działają!! mówiłam Ci :))
OdpowiedzUsuńEmilka to ma zawsze rację ;)
Usuńno pewnie że afirmacja, ja tak tylko knuje ;) po przez pozytywne myślenie, przyciąganie :)
OdpowiedzUsuńbo ze mnie " zasrana optymistka" jest:) kiedyś ktoś tak powiedział i zgadzam się w 100% a książkę Sekret czytałaś? takie piździu, piżdziu ale fakt prawda! a jeśli Chorwacja to spodoba Ci się Baśka Voda albo Baśka :) uwierz!