Właśnie patrzę na datę opublikowania ostatniego posta. Normalnie wstyd się przyznać, ale minął miesiąc. Intensywny miesiąc...
Po pierwsze Witek rozwija się w zawrotnym tempie i niestety sprawdza się to co mówią wszystkie mamy czyli: Im dzidzia starsza, tym mniej jesteś w stanie zrobić. Pomijam fakt, że nasz syn okazał się komputerowym maniakiem. Gdy tylko widzi mojego laptopa* w okolicy zaczyna wyć w niebogłosy, więc albo muszę mu go dać, co grozi utratą wszystkiego co zdążyłam zrobić, albo muszę schować te jakże ciekawe urządzenie jak najdalej i jak najgłębiej. Zazwyczaj odkładam komputer i zaczynam zajmować uwagę syna czym innym.
Po drugie w czasie mojej nieobecności tu zorganizowałam dwie imprezy: warsztaty dla dzieci i targi mody. Obie wymagały dużego zaangażowania i jeszcze pewnie kiedyś wspomnę o nich na blogu.
Po trzecie jak u wszystkich były Święta - chociaż inni pisali posty i nie potrzebowali wymówek, ja leniwa jadłam jajka i leniuchowałam z rodziną na kanapie.
I tak oto minął miesiąc. Szybko czas leci. W takim tempie zaraz będę wyprawiać Wita na studia. Jej tego boję się najbardziej, że wyjedzie, a mnie dopadnie syndrom pustego gniazda. Ale to za jakiś czas. Jeszcze mam chwilę prawda?
*Oczywiście z telefonem i tabletem jest tak samo.
widać kolorowo i kreatywnie :D
OdpowiedzUsuńa maluszek rośnie :D słodziak mały :D
z takimi zawrotnymi rodzicami, to ciekawe co i on zmaluje, jak troszkę jeszcze podrośnie :D